Skip to main content

Tekst wprowadzający do cyklu 2021-2024 o energetyce w Europie Środkowej.

Europa Środkowa nie jest odporna na problemy związane z zarządzaniem energią, temat ten niepokoi również Parlament Europejski. Najnowszy polityczny ruch pochodzi sprzed kilku tygodni, podpisany przez grupę centrowych i konserwatywnych europosłów. “Energia odnawialna nie wystarczy, by Europa osiągnęła swój cel neutralności klimatycznej do 2050 roku, Unia będzie potrzebowała renesansu energii jądrowej, by go osiągnąć” – czytamy w raporcie ” Road to Eu Climate Neutrality by 2050 “, zleconym przez centrową grupę Renew Europe oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), partię prezydenta Francji Macrona. Studium zbadało koszty i “geograficzne” potrzeby wiatru i słońca w porównaniu z energią jądrową w dwóch krajach: w Holandii i Czechach. “UE powinna umieścić energię jądrową i odnawialną na tym samym poziomie” – powiedział Knotek, czeski poseł z grupy politycznej Renew prezydenta Macrona. . “Dziś polityka europejska jest dyskryminująca, jeśli chodzi o energię atomową”

Rozwiązanie europejskiego problemu: zanieczyszczenie węgla

Zanieczyszczenie powietrza to poważny problem: nie wszędzie, ale w wielu krajach Europy Wschodniej i NATO wspólnie ustalone cele są ignorowane lub chowane do szuflady przez władze krajowe. W Polsce, gdzie 74% rocznego zapotrzebowania na energię wciąż zaspokajane jest przez węgiel, pierwsza elektrownia atomowa z francuską technologią zostanie otwarta dopiero w 2024 roku. Cały kraj, choć zamożny i rozwijający się, ma najgorszą jakość powietrza na kontynencie i najwyższą średnią roczną śmiertelność spowodowaną emisjami. Nie lepiej jest w Czechach, na Słowacji, Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii.

Według wiarygodnych, ale zachowawczych oficjalnych danych, w Polsce z powodu zanieczyszczeń umiera średnio ponad 44 tys. osób, czyli tak jakby co roku znikało małe lub średnie miasto. A dane te mogą nie mówić o całej historii. W śląskich kopalniach węgla kamiennego śmiertelność z powodu emisji wśród górników i ich rodzin jest jeszcze wyższa, a pogarszana przez ciężkie warunki pracy w zagłębiach.

Inne sytuacje na wschód od Unii nie wydają się mniej trudne, przynajmniej według lokalnych źródeł dyplomatycznych. W Czechach węgiel pozostaje głównym elementem polityki energetycznej, mimo że Praga zdecydowała się na szerokie wykorzystanie energii jądrowej. Słowacja poszła znacznie dalej w kierunku energetyki jądrowej, ale nadal w dużym stopniu opiera się na węglu.

Niewiele lepiej jest w dwóch najbiedniejszych krajach Unii Europejskiej, Rumunii i Bułgarii. W Bukareszcie władze robią niewiele lub nic w sprawie niekontrolowanego wylesiania – w tym zabijania strażników leśnych i ekologów – które w ciągu 20 lat wymazuje 40% rumuńskich lasów. W Bułgarii, centroprawicowy rząd Bojko Borysowa był przynajmniej jasny: “Europejskie i międzynarodowe traktaty czy nie, bez węgla nie pójdziemy do przodu.”

Kraje Europy Środkowej w trakcie transformacji energetycznej

Czechy, które mają znaczący przemysł, negocjują z UE modernizację elektrowni i większe gwarancje ich modernizacji i bezpieczeństwa. Siły opozycyjne, z którymi premier Babis zmierzy się w październikowych wyborach politycznych (głównie Piraci i Europejska Partia Burmistrzów) są bardzo wrażliwe na kwestie klimatyczne i środowiskowe i proponują radykalną zieloną zmianę. Przemianę, która jest przedmiotem debaty.

Jednym z przejść, o którym się nie dyskutuje, jest przejście na energię jądrową: to rozwiązanie wybrane przez polski rząd na rok 2021. Aby uciec od uzależnienia od węgla, uwolnić społeczeństwo od wielkiej liczby ofiar emisji powodowanych przez węgiel kamienny i brunatny, a jednocześnie osiągnąć cele ekologiczne wyznaczone przez Unię Europejską, polski rząd uważa, że energetyka wiatrowa i fotowoltaika nie wystarczą. Dlatego uruchomił ambitny program budowy sześciu dużych, najnowocześniejszych elektrowni jądrowych z wodą pod ciśnieniem, o przewidywanym koszcie około 17 mld euro w złotych , prowadzący do 2040roku.

Przedstawiony właśnie przez suwerena-technokratę premiera Mateusza Morawieckiego plan Polski, by przyspieszyć pożegnanie z węglem, jest śmiały, a dla niego samego politycznie niebezpieczny. Retoryka ma wiele sensu przynajmniej na papierze : “dopóki mamy wysokie tempo wzrostu gospodarczego i fundusze unijne, powinniśmy to wykorzystać, by zamykać jedną kopalnię za drugą i tworzyć nowe miejsca pracy w energetyce odnawialnej. ”

Celem jest zmniejszenie zależności od węgla kamiennego i brunatnego, które obecnie zapewniają około 70% krajowego zapotrzebowania na energię, ale kosztem ponad 47 000 przedwczesnych zgonów rocznie (źródło: Europejska Agencja Środowiska), w latach 2043-2048. I produkować 20-25% potrzeb za pomocą co najmniej 6 nowych elektrowni jądrowych, a 30% za pomocą elektrowni na gaz ziemny. Resztę z energią wiatrową, obecnie drugim największym krajowym źródłem energii z 22% całkowitego zapotrzebowania, oraz fotowoltaiką. Dalsza rozbudowa turbin wiatrowych i pól fotowoltaicznych na lądzie i na morzu, jak podkreślają władze, spowodowałaby usunięcie zbyt wielu kilometrów kwadratowych, powodując poważne szkody dla przyrody, przestrzeni życiowej i działalności gospodarczej. Ekolodzy kontrują, że budowa tak wielu obiektów jądrowych do 2043 roku jest nierealna, ponieważ nie wybrano jeszcze ostatecznie zagranicznego partnera dla tej technologii. Zwracają też uwagę, że należy przedyskutować kluczowe kwestie, takie jak przeznaczenie zużytego paliwa jądrowego.

Zdaniem ministra Zbigniewa Gryglasa: “Ciągle potrzebujemy nowych źródeł energii. Potrzebujemy nowych elektrowni, które będą dostarczały energię elektryczną dla dynamicznie rozwijającej się polskiej gospodarki.”

Polska nie zrezygnuje jednak całkowicie z węgla. Wiadomo też, że odnawialne źródła energii nie są w stanie zaspokoić potrzeb polskiej gospodarki. Poseł Grzegorz Tobiszowski: “Robimy coś bardzo ważnego dla Europy. Z jednej strony dbamy o środowisko, z drugiej utrzymujemy bezpieczeństwo energetyczne”.

Prezydent Duda podkreślił też “atomowe marzenie”: “To jest walka o klimat i czyste powietrze. Musimy dokonać zmian w naszym sektorze energetycznym. Musimy mieć więcej energii opartej na gazie. Prawdopodobnie będziemy też budować elektrownie jądrowe”

Polska nie będzie tego robić sama, bo nie ma doświadczenia. Będzie współpracować z Francuzami i Amerykanami. Piotr Muller, rzecznik polskiego rządu, powiedział: “Możemy się spodziewać, że te decyzje zostaną podjęte już w tym roku. Negocjacje są w toku. Byłoby jednak z mojej strony nieodpowiedzialnością mówić, kto jest faworytem, bo w grę wchodzą duże pieniądze”.

Rząd zakłada, że energia jądrowa będzie miała 20-proc. udział w polskim miksie energetycznym. Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej: “W ciągu 20 lat chcemy mieć 6-9 gigawatów energii jądrowej, co oznacza, że zbudujemy 6 reaktorów w różnych miejscach w Polsce”

Nie wiadomo jeszcze, gdzie powstanie pierwsza polska elektrownia jądrowa. Według Pawła Gajdy z Departamentu Energii Jądrowej AGH “Obecnie mówi się, że pierwsza elektrownia jądrowa będzie zlokalizowana nad Bałtykiem. Obecnie rozważane są dwie lokalizacje na zachód od Gdańska.”

Drugim filarem planu Morawieckiego jest całkowita wolność od Rosjan z Gazpromu, którym międzynarodowy arbitraż nakazał już zapłacić miliardy za gaz i ropę sprzedane Polsce po zawyżonych kosztach. Według Narodowego Banku Polskiego aktywne są negocjacje z Amerykanami z Westinghouse. Według niektórych poufnych informacji ujawnionych przez amerykański PBS, Amerykanie mieliby zapewnić 49% kapitału, a polska strona publiczna 51%. Ale o rynek ubiegają się też francuska Areva-Framatome i południowokoreański KHNP. Wszystkie są producentami reaktorów PGE, czyli najnowszej generacji reaktorów wodnych ciśnieniowych.

Wyjątek – Bałtyk 2021

Kraje bałtyckie są w czołówce pod względem neutralności węglowej, stawiając na energię odnawialną jako podstawowe źródło energii, transport elektryczny, ograniczając rybołówstwo i ochronę przyrody. Ale wciąż są węzły do rozplątania: Emisja CO2, energia jądrowa, wiercenie ropy…

Samochody elektryczne są faworyzowane jak nigdzie indziej na świecie, rekordy świata w zakresie turbin wiatrowych i coraz częstsze wykorzystywanie podziemnych rzek czy biomasy jako źródła wytwarzania energii, doskonałość high-tech poświęcona zielonej przyszłości w takich zakładach jak rozwój technologii tworzenia biopaliw i napędu wodorowego z najróżniejszych źródeł, plany redukcji emisji i neutralność CO2 na szczycie świata, cokolwiek by to nie było, transport publiczny jest już w dużej mierze zasilany czystą energią. I co najważniejsze, dużo pieniędzy na ratowanie klimatu i środowiska, w dwupartyjnym konsensusie, niezależnie od tego, kto rządzi.

Estonia, Łotwa i Litwa to drugie oblicze “północnego wiatru”, także w zakresie polityki ochrony środowiska i klimatu, przechodzenia na odnawialne źródła energii i ograniczania emisji. Łączy je jeden wielki problem: bardzo ciężkie dziedzictwo dziesięcioleci sowieckiej aneksji i okupacji. W związku z tym nadal walczą z poważnymi szkodami wyrządzonymi ekosystemowi na ich trzech terytoriach przez politykę nadawania priorytetu radzieckiemu przemysłowi ciężkiemu oraz przez tradycję ZSRR produkowania brudnej lub niebezpiecznej energii (paliwa kopalne, często najbardziej zanieczyszczające, energia jądrowa bez bezpieczeństwa i kontroli), przy jednoczesnym ignorowaniu lub rozważaniu drugorzędnych kwestii ekologicznych, począwszy od walki z zanieczyszczeniami wszelkiego rodzaju. Od zanieczyszczenia wody, przez emisje, po wylesianie.

Estonia, Łotwa i Litwa zmodernizowały się na różne sposoby, ale walka z zatruciem powietrza, wody i środowiska spowodowanym przez sowiecki kolonializm nadal wywiera duży wpływ, nawet jako źródło wydatków dla trzech suwerennych budżetów, nieuchronnie zmniejszając fundusze dostępne na pozytywną politykę środowiskową i klimatyczną, których nie brakuje. Szczęściem dla tych trzech krajów było wejście do Unii Europejskiej i NATO, a także do strefy euro. Podsumowując, sytuacja trzech krajów charakteryzuje się wielkimi sukcesami, silną chęcią znalezienia się w czołówce wolnego świata, także w sprawach ochrony środowiska, oraz dużymi opóźnieniami narzuconymi przez byłego okupanta, które w miarę upływu czasu muszą być nadrabiane.

Estonia jest chyba najbardziej zaawansowanym z trzech krajów w tej materii. Wynika to także z jej silnego potencjału w gospodarce internetowej i sztucznej inteligencji, know-how, które rząd wykorzystuje także w polityce środowiskowej i klimatycznej. Główne cele to te już osiągnięte, czyli zużycie 25% całkowitej energii odnawialnej do 2025 roku i podwojenie tego odsetka do 50% do 2050 roku. Jak również zmniejszenie emisji o 80%. Także dzięki bezpłatnemu transportowi publicznemu, który ogranicza korzystanie z prywatnych samochodów. Drugim ważnym punktem było i jest przywrócenie wody i lasów. Woda nie jest już zatruta, jak to było za czasów Moskwy, a naturalne lasy pokrywają 50% terytorium. Teleskivi, modna dzielnica stolicy Tallina, jest siedzibą wielu think tanków zajmujących się ochroną środowiska i klimatu, mających kontakt z rządem. Bliskość i bliskie stosunki gospodarcze z Finlandią i Szwecją, a także bliskość języka fińskiego, sprzyjają lepszej pracy na rzecz ekologii.

Na Łotwie rząd uruchomił Narodowy Plan Energetyczny 2021-2030, ale wielu uważa go za mało ambitny. Planuje on stopniowo zwiększać udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii do 40%, potem 50%, a w dalszej perspektywie do 67%. Dobrze, więc, ale nie tak jak Estończycy. Podobny, ale jednak lepszy niż Łotwa dla Litwy, mimo zaangażowania i dobrej woli rządu. Celem Wilna jest osiągnięcie 100% wykorzystania energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii do 2050 roku. Głównie skupia się na energii wiatrowej. Nie ma jednak twardych programów przeciwko efektowi cieplarnianemu. Na Litwie celem jest osiągnięcie 100% całkowitego zużycia energii odnawialnej do 2050 roku. Ale poważny problem pozostaje na froncie emisji, która ma wzrosnąć o 6% do 2030 roku.

Rozłam w Grupie Wyszehradzkiej?

Kwestia energetyczna ma też swoją stronę polityczną: Czechy pozywają Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie rozbudowy kopalni węgla brunatnego na Dolnym Śląsku

Po raz pierwszy kwestia klimatu i ochrony środowiska podzieliła Grupę Wyszehradzką (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry), czyli sojusz wschodnich członków UE i NATO. Co najważniejsze, po raz pierwszy rząd jednego z państw członkowskich UE, w tym przypadku Czech, pozywa władzę wykonawczą innego europejskiego kraju do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sporze dotyczącym polityki ochrony środowiska i klimatu. Jest to ważny precedens, a wynik tej konfrontacji będzie miał decydujące znaczenie dla przyszłości europejskiej polityki klimatycznej i środowiskowej oraz całego świata przemysłowego, a także dla jakości powietrza, którym oddychamy na Starym Kontynencie.

Kością niezgody jest wielka polska kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego w miejscowości Túrow, przy granicy z Czechami. Nie czekając na pozwolenie, polski rząd postanowił znacznie rozbudować kopalnię. Tylko w ten sposób, twierdzą narodowo-klerykalni suwereniści sprawujący władzę w Warszawie, wybrani w 2015 roku, możliwe będzie wyprodukowanie wystarczającej ilości energii dla żywotnej gospodarki narodowej oraz zrekompensowanie redukcji narzuconych przez limity emisji zawarte w porozumieniach w ramach Unii Europejskiej.

Czeska władza wykonawcza i dyplomacja przypominają również, że protesty i wezwania do działania przeciwko szkodom środowiskowym i klimatycznym spowodowanym przez Turów rozpoczęły się w 2016 roku. Od tego czasu pobliskie miasta i wsie skarżą się na pogarszającą się jakość powietrza oraz wysychanie kilku rzek, jezior i stawów po czeskiej stronie z powodu zużycia wody spowodowanego pracami górniczymi po drugiej stronie granicy. Według Pragi poważnym problemem w perspektywie średnio- i długoterminowej jest również zanieczyszczenie gleby.

Dlatego Czechy pozwą Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości za nielegalną działalność górniczą w pobliżu granicy między obu krajami. To pierwszy przypadek w historii UE, kiedy jedno państwo członkowskie pozwało drugie z powodów środowiskowych. Czechosłowacja zażąda też natychmiastowego wstrzymania wydobycia w Turowie do czasu wydania przez sąd ostatecznego wyroku. Zdaniem czeskich urzędników Polska naruszyła w ubiegłym roku prawo UE, przedłużając koncesję dla kopalni do 2026 r. bez przeprowadzenia niezbędnych konsultacji społecznych czy oceny oddziaływania na środowisko. PGE wystąpiła już o kolejne przedłużenie do 2044 roku.

Minister spraw zagranicznych Czech Tomáš Petříček potwierdził 23 lutego, że Republika Czeska pozwie Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) w związku z nielegalną działalnością górniczą, która – jak twierdzi – ma negatywny wpływ na kilka czeskich wsi. Praga będzie reprezentowana na rozprawie przed ETS przez swojego wiceministra spraw zagranicznych Martina Smolka , co świadczy o politycznym znaczeniu tej sprawy dla Czech, które w październiku czekają trudne wybory parlamentarne. Polski rząd – mówią ministrowie premiera Andreja Babisa– zignorował wszystkie nasze prośby o konsultacje i odmawia wysłuchania stanowisk i żądań naszych obywateli i ich organizacji, zwłaszcza na terenach przygranicznych.

Kwestie wodne, kolejne wyzwanie transformacji energetycznej

W grudniu 2020 roku Komisja Europejska poparła skargę Czech, że Polska narusza dyrektywę o ocenie oddziaływania na środowisko, co wymagałoby transgranicznych konsultacji z Czechami i Niemcami.

Kopalnia węgla brunatnego, prowadzona przez państwową Polską Grupę Energetyczną (PGE), od dawna była krytykowana przez urzędników i organizacje pozarządowe w Czechosłowacji i Niemczech, a także przez mieszkańców obszarów dotkniętych katastrofą.

W przypadku Republiki Czeskiej głównym problemem jest zaopatrzenie w wodę, ponieważ kopalnia Túrow jest kopalnią odkrywkową, która odprowadza wodę i zagraża zaopatrzeniu w wodę okolicznych wsi.

“Tylko w 2020 roku lustro wody w regionie obniżyło się o osiem metrów, czyli dwukrotnie więcej niż PGE przewidywała na rok 2044” – mówi Milan Starec, mieszkaniec regionu Liberec w Czechach.

“Nasze obawy zostały zastąpione przez strach. Kluczowe jest, aby nasz rząd zażądał zaprzestania nielegalnego wydobycia, ponieważ PGE nadal odmawia wzięcia odpowiedzialności, jednocześnie starając się o pozwolenie na zniszczenie naszych zasobów wodnych i sąsiedztwa przez kolejne 23 lata.”

Negatywne skutki działania kopalni są odczuwalne również w Niemczech. Kopalnia zanieczyszcza rzekę Nysę na Łużycach, obniża poziom wód gruntowych i powoduje osiadanie terenu, które może uszkodzić domy w okolicach miasta Zittau. W lutym parlament Saksonii zwrócił się do niemieckiego rządu o przyjęcie czeskiej skargi, jeśli zostanie ona wniesiona do ETS.

W ciągu ostatniego roku podjęto wiele starań, aby nakłonić Komisję Europejską do działania. Członkowie Parlamentu Europejskiego wydali wspólne oświadczenie popierające petycje zaniepokojonych obywateli Czech. Międzynarodowa Komisja Ochrony Odry (ICPO), w skład której wchodzą delegaci z Polski, Niemiec i Czech, określiła kopalnię jako “problem o znaczeniu ponadregionalnym”, wymagający skoordynowanych działań trzech państw.

Nie jest jasne, czy UE zajmie stanowisko. W grudniu Komisja Europejska stwierdziła z jednej strony, że Polska swoimi decyzjami w sprawie kopalni naruszyła unijne pozwolenia, procedury i zasady przejrzystości, ale z drugiej strony uznała protesty przeciwko rozbudowie kopalni oparte na wątku szkód środowiskowych za bezpodstawne, bo “nie dostarczają wystarczających dowodów ani argumentów”. Tak więc w oczach europejskich prawników w konfrontacji klimatycznej na Wschodzie może wygrać zarówno jeden, jak i drugi pojedynek.

Bałkany: inne problemy występują także na południu.

Ekolodzy oskarżają elektrownie węglowe w Serbii i Bośni, które działają za pieniądze Pekinu, o niszczenie środowiska i siedlisk. Ale lokalne władze twierdzą, że zanieczyszczenie mieści się w granicach prawa.

Eksplozja zanieczyszczeń, nie tylko powietrza, jaką od pewnego czasu przeżywają Bałkany, miałaby być winą chińskich inwestycji. Takie oskarżenie wysuwają różni eksperci z branży ochrony środowiska. W szczególności ich przemysł jest oskarżany o szkodliwość dla środowiska i siedlisk. W rzeczywistości wiele domów i gruntów zostało powoli otoczonych przez ogromne jeziora wypełnione popiołem węglowym i żużlem.

W rzeczywistości Serbia ma najwyższy w Europie wskaźnik zgonów spowodowanych zanieczyszczeniem środowiska, zgodnie z ostatnim raportem ONZ dotyczącym środowiska, w którym stwierdzono, że zanieczyszczenia powietrza są odpowiedzialne za prawie 20% przedwczesnych zgonów w miastach Bałkanów Zachodnich. Ponadto, według dokumentu, emisje z samych elektrowni węglowych spowodowały około 8000 przypadków zapalenia oskrzeli u dzieci i 2000 u dorosłych, nie licząc innych chorób układu oddechowego i nowotworów spowodowanych zanieczyszczeniem powietrza.

Wraz z Afryką, Bałkany Zachodnie są głównym ośrodkiem chińskich inwestycji w elektrownie węglowe. W Serbii moc węglowa Pekinu wzrosła prawie trzykrotnie od 2016 roku, podczas gdy w Bośni prawie się podwoiła. Jednym z głównych powodów tego sukcesu jest to, że unijne źródła finansowania prawie nie istnieją dla tych projektów, ponieważ są one skoncentrowane na energii odnawialnej. Celem UE jest przecież przeniesienie produkcji energii na źródła odnawialne, aby osiągnąć zerową emisję dwutlenku węgla do 2050 roku. Chinom łatwo było więc znaleźć podatny grunt w tym regionie. Do tego stopnia, że dziś Pekin stał się jedynym dostępnym graczem, jeśli chodzi o wykorzystanie lokalnego węgla do zwiększenia produkcji energii.

Miljan Radunovic, członek serbskiego Konwentu Narodowego Unii Europejskiej, powiedział Investment Monitorowi , że Chińczycy rozpoczęli budowę bez przeprowadzenia odpowiedniej oceny wpływu na środowisko. Powód, który skłonił Bankwatch do złożenia oficjalnej skargi do Europejskiej Wspólnoty Energetycznej. Instytut Inżynierów Przemysłowych i Systemów (IISE) również wysunął poważne zarzuty: “Prowadzenie interesów z Chinami w tym regionie wiąże się z wysoce upolitycznionymi umowami między państwami, które nie są upubliczniane. Mówimy o mafijnych strukturach zamówień rządowych i przetargów, gdzie lojaliści partyjni otrzymują najlepsze możliwości podwykonawstwa. Względy środowiskowe są bardzo drugorzędne.”
Tezę tę potwierdza fakt, że wszystkie osiem najbardziej zanieczyszczających środowisko elektrowni w Europie znajduje się pomiędzy Serbią a Bośnią i Hercegowiną. Nie jest przypadkiem, że elektrownia Kostolac B
w Serbii i elektrownia Tuzla w Bośni walczą o pierwsze miejsce, ponieważ produkują większość dwutlenku siarki wytwarzanego w UE i krajach bałkańskich. Obie instalacje wzbudziły ostatnio duże zainteresowanie Pekinu. China Exim Bank dla zakładu w Tuzli udzielił bośniackiemu rządowi pożyczki w wysokości 85% z 720 mln euro zaplanowanych na gruntowną rozbudowę 715-megawatowej elektrowni węglowej. Inicjatywa ta jest częścią projektu Belt and Road, ogromnej sieci handlowej i infrastrukturalnej łączącej Azję z Europą i Afryką oraz ożywiającej połączenia wzdłuż starożytnego Jedwabnego Szlaku.

×